A dziś...
Maciek obudził mnie przed 6.00 rano... bo nad nami (nad cala Kapadocją zresztą) co rano unoszą się dziesiątki balonów!!! Maciej pobiegał jeszcze po skałkach i porobił zdjęć, a ja położyłam się jeszcze spać (do 10.00).
A teraz... Siedzimy w kafejce i piszemy. Ale za chwilkę idziemy na kilkudniowy trekking po okolicy. Jest tak upalnie, że mamy nadzieję że się nie ugotujemy... Podobno po kilku godzinach woda w butelkach jest tak gorąca, że można zaparzać w niej herbatę!!
Wzięliśmy jeden plecak...