Bilet do Parku niestety jest drogi dla obcokrajowców, 400 Bhat od osoby + 30 Bhat za motor. To mocne przegięcie, tym bardziej że Tajowie płacą zaledwie 1/10 tej kwoty!!!
Park to właściwie dżungla, z górami, wodospadami i dzikimi zwierzętami. Każdy ma nadzieję na spotkanie dzikich, tzn. wolnych słoni.
Jadąc spotykamy pierwszego makaka na drodze. Potem jelenie sambar - inne niż u nas, sporo większe. Podchodzimy blisko nich. Niestety chcąc zrobić zdjęcia mając tylko obiektyw 23mm (odpowiednik 35 mm) trzeba podejść blisko...
Na wieży obserwacyjnej wypatrujemy upragnionych słoni. Bezskutecznie. Potem zastaje nas deszcz.
Przed wieczorem dojeżdżamy do pola kempingowego. A tam pełno tych saren i jeleni!! Bliziutko, obok namiotów siedzą! Jeden pan pokazuje nam wysoko na drzewie dużego, pięknego ptaka, dzioborożca wielkiego (ang. nazwa 'giant hornbill'). Opowiada też, że w nocy chodzą tędy jeżozwierze.
Rozbijamy namiot pod daszkiem. Cena za kamping od osoby to zaledwie 30 Bhat. Wypożyczenie namiotu 2-os. 150 Bhat. My mamy swój, więc znowu pieniądze zaoszczędzone :) Dodatkowo bierzemy koc za 20 Bhat.
W nocy super!! Cicho, przyjemna temperatura, około 17 st. C. Budzę się kilka razy. Nasłuchuję odgłosów. Raz budzę się i obserwuję jak ta 'sarna' staje na tylnych nogach i zjada liście z drzewa. Budzę się drugi raz i widzę jakieś zwierzę wielkości i postury kota, tylko z długim ogonem i trochę wygietym w łuk kręgosłupem. W końcu trzeci raz , o 4:00 nad ranem, słyszę dziwne odgłosy, biorę latarkę, i widzę obok, na drodze trzy jeżozwierze!! Budzę Macieja. Jesteśmy zauroczeni nimi!!