Nad ranem ulewa... Pierwszy deszcz w naszej podróży...
Przed południem rozpogadza się, ale niebo zachmurzone przez wiekszosc dnia zostaje.
Idę na zakupy do Bang Bao (przy porcie), po drodze występuję na vege jedzonko do Rasta baru z widokiem na morze i... śmieci na plaży... Staram się ich nie widzieć... Ale zastanawia mnie czy te setki, tysiące turystów nie widzi tego? nie przeszkadza im to? czy to normalne?
Kawałek dalej występuję do miejsca z domkami Rasta Beach. Wszystko w barwach reggae! Schody i domki nawet:) Miejsce spokojne bardzo (przynajmniej o tej porze) i całkiem zadbane. To na pewno na plus. Jak i to, że ceny zachęcające (od 150 do 350 Bhat). A przede wszystkim to, że to pierwsze miejsce tu, gdzie ludzie są uśmiechnięci!! Może upaleni, nie wiem, ale nieważne. Chyba jutro kolejna przeprowadzka.
Popołudnie mija cicho i niezauważalnie... Na plaży, na leżance, z muzyką, która mnie koi (Radiohead dziś nr 1).
W nocy znów leje deszcz...