Stopowanie w upale...

Poranek spędzony razem z mnichem.
Potem większość dnia jedziemy stopem na południe. Słońce grzeje niemiłosiernie. Na pick-up’ie gorąco, w samochodach też (dziś nie mieliśmy szczęścia do klimatyzowanych aut). Na jednym z punktów kontrolnych, niedaleko granicy z płd. Mjanmą, zatrzymują nas umundurowani chłopcy, mówiąc żebyśmy poczekali na ławce w cieniu, a oni coś nam zatrzymają. Po ok 20-30 min., gdy widzimy że chyba nic z tego, sami wychodzimy na drogę. I po chwili jedziemy już z policjantem do Rakong. Tam od razu przesiadamy się do kolejnego samochodu, z parą, która prawie nic nie rozumie po angielsku. Dojeżdżamy z nimi przed wieczorem aż do Khura Buri.

Orientuję się szybko gdzie stąd do jakiś spokojnych plaż i okazuje się, że chyba lepiej nie mogliśmy trafić. W oddaleniu ok 60 km od lądu znajdują się wyspy Mo Ko Surin. Ponoć jedne z piękniejszych wysp do odwiedzenia w płd. Tajlandii. Szczególnie jeśli komuś zależy na spokoju i wypoczynku, bo to morski park narodowy. Jak podają przewodniki to najlepsze miejsce do snorkelingu i nurkowania. Setki ludzi w necie zachwala je jako raj na ziemi.

Bilet na statek tylko trochę drogi. Najtaniej co znaleźliśmy to 1700 Bhat od osoby, w obydwie strony. Do tego dochodzi bilet wstępu do parku – 500 Bhat od osoby, za 5 dni. No i noclegi oraz wycieczki dodatkowo płatne. Ale cóż zrobić, za raj trzeba zapłacić…

Tej nocy śpimy w chatce (tzw. bungalow) przy rzece, w Khura Buri. Tak miło, cicho i spokojnie tutaj. Wokół śpiewy ptaków, biegające po ścianach salamandry, rechotka nadrzewna siedzi u nas na chatce.

Chatkę wynajęliśmy za 290 Bhat (za 2 osoby) od TOM & AM, który też organizuje nam transport na wyspę. Umawiamy się, że jutro o 7:00 rano zdecydujemy kiedy jedziemy, bo dziś jesteśmy już za bardzo zmęczeni.

Komentarze (0)