Po południu wyjeżdżaliśmy z miasta (a trochę czasu nam to zajęło) na wylotówkę na Ankarę - bo taki był mniej więcej nasz plan i dalej w kierunku Kapadocji. Ale zabrał nas pan Sedik, aż do Konyi, niezły kawałek drogi, ok. 600 - 700 km. Dzisiejszą noc spędziliśmy u Niego w samochodzie. Nakupował nam arbuzów, melonów, i zaprosił do restauracji.