Kąpiel w Morzu Śródziemnym. Skały, woda, słońce...
Około południa ruszyliśmy dalej. Na piechotę kilka kilometrów... W upale do następnej miejscowości... Mieliśmy dylemat czy ustawiać się na wylot na autostradę... Jednak zrezygnowaliśmy, bo nie było zbytnio miejsca gdzie stanąć, nie było cienia, a napis "no autostop" widniał nad naszymi głowami :/
Więc pomyśleliśmy, że pojedziemy normalną drogą do Savony. Jednak droga, którą wybraliśmy okazała się być pełna zakrętów i nie mogliśmy nigdzie stanąć. Umordowani doszliśmy tą drogą do następnej nadmorskiej miejscowości. Znów pociąg. Wprawdzie powolny, ale za to klimatyzowany!
Dojechaliśmy nim tu, gdzie teraz jesteśmy, czyli do malowniczej miejscowości w górach. Tak tak, zdecydowaliśmy się opuścić Via Aurelia, wybrzeże bogaczy, Riwierę. A przy okazji możemy tu obejrzeć ciekawe stare miasteczko. Spotkaliśmy na swojej drodze bardzo sympatycznych, gościnnych ludzi.
Wieczorem, gdy wychodziliśmy na wylotówkę, nasz wzrok przyciągnął przepiękny bordowy budynek. Jego kolor był tym bardziej piękny, bo oświetlony promieniami zachodzącego słońca. Zrobiłam kilka zdjęć i poszliśmy dalej. Kilka kroków później mijaliśmy otwarta bramę, a Maciej dostrzegł w głębi starą kaplicę. Podeszliśmy do bramy, aby przeczytać informację co to jest. Później weszliśmy na podwórko, aby zrobić zdjęcie i... spotkaliśmy pana, który jak się po chwili okazało jest właścicielem średniowiecznej kaplicy i bordowego domu :)
Zaprosił nas do wnętrza kaplicy, po chwili przyszła jego żona, później syn Carlo, który opowiedział nam wiele o kaplicy. Carlo sam siebie nazywa "strażnikiem kaplicy". On mieszka tam przez cały rok, jego rodzice tylko w sezonie letnim. Spędziliśmy noc koło tej kaplicy, w naszym namiociku.
Wcześniej zjedliśmy z naszymi gospodarzami kolację, a później w nocy byliśmy jeszcze z nimi na przejażdżce po okolicy i na przepysznych lodach! Ja po dwóch latach niejedzenia lodów skusiłam się! Właściwie był to sorbet, a nie mleczne lody. I były naprawdę niesamowite, pistacjowo - truskawkowe, mniam mniam!! Podczas przejażdżki nocnej zobaczyliśmy jeszcze wielki kościół w pobliskiej miejscowości i stare miasto w Mondovi, położone wysoko na wzgórzu.