Po kilkunastu godzinach miłej jazdy, ok. 4.00 rano 22.07 (moje urodziny :)) byliśmy na miejscu. Cały dzień chodzenia po mieście, upał na dworze, ciężkie plecaki, piękne zabytkowe budowle itd. Zmęczeni zdrzemnęliśmy się podczas sjesty na ławce. I później jeszcze trochę chodzenia. Liczyliśmy na jakiegoś hosta z Hospitality Club. Poszukiwania zaczęliśmy jeszcze w drodze do Florencji, ale niestety tym razem się przeliczyliśmy :(
Wieczorem postanowiliśmy więc wsiąść do pociągu byle jakiego i wyjechać poza miasto. Tak też uczyniliśmy i w jakimś miasteczku pewien miły pan pozwolił nam rozbić namiot na jego działce.