Ostatnie śniadanie z naszymi przyjaciłmi, pozegnanie i wyjscie na wylotówke z Goreme.
Caly dzisiejszy dzien spedzamy w samochodach jadac na wschód. Spokojnie jest i nie musimy stac nigdzie dlugo. Wiekszość naszych kierowcow nie mowi po angielsku... Dlatego przydaje sie te kilka slow po turecku, ktore znamy.
Jadac z naszym ostatnim dzisiejszym kierowca, gdy slonce zaczyna schodzic coraz nizej, a my wlasnie mijamy jezioro, a raczej wielkie rozlewisko rzeki Eufrat, podejmujemy szybko decyzje o zatrzymaniu się tutaj na noc. Choc moglismy dojechac az do Elazig, zostajemy, jakies 50 km wczesniej. I nie zalujemy tej decyzji ani przez chwile :)
Zachod slonca jest przecudny!!
W przydroznym markecie kupujemy ekmek (chleb), su (wode) i kavon (melon). Za wszystko dajemy 2 Liry. Jest tu znacznie taniej niz w srodkowej, a tym bardziej zachodniej Turcji.
Kierujemy swoje kroki w strone jeziora. Po drodze witamy sie z mieszkancem domu, ktory mijamy i mowimy ze idziemy spac nad jezioro. Nie dziwi go to wcale, a wrecz zaprasza.
Po umyciu sie i rozbiciu namiotu, Maciej robi male ognisko. Dawno nie siedzielismy przy ognisku razem...