Geoblog.pl    yolkameru    Podróże    Autostopem po Turcji 2008    Istanbul, spotkanie po trzech latach
Zwiń mapę
2008
07
sie

Istanbul, spotkanie po trzech latach

 
Turcja
Turcja, Istanbul
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1775 km
 
Budzę się przed 6.00 i medytuje przez godzinę. Z Mustafa zegnamy się ok. 8.00. Robimy śniadanko. Maciej bierze jeszcze jeden prysznic, tym razem jednak darmowy, przerzucając za mur leżący gumowy wąż.
Droga w stronę Stambułu pusta. Jednak po przeciwnej stronie setki wyjeżdżających Turków, auta stoją kilometrami w kolejce do przejścia granicznego. Chwile stoimy. W tym czasie mija nas kilka aut. Na parkingu zatrzymuje się ciężarówka. I Maciej idzie się zapytać kierowcy o zabranie nas. Mi raczej nie wypada ze względów kulturowych (czyt. kobieta się nie liczy) iść do kierowcy.
Chłopak zgadza się i jedziemy do Stambułu. Nie mówi po angielsku i nie bardzo rozumie. Do tego wypalił skręta po drodze (konopie kupione w Holandii skąd wraca) i jedziemy bardzo wolno...

Istambuł.
Pędzące, zakręcone miasto i jego mieszkańcy, chaos i szaleni kierowcy.
W dniu naszego wyjazdu w ta podróż koleżanka napisała nam, ze był zamach terrorystyczny w Stambule, abyśmy uważali... A sytuacja tutaj wygląda tak, ze więcej poszkodowanych ludzi jest przez szalonych, rozpędzonych i niezważających na nic kierowców, niż przez jedna bombę... Czy nawet cztery, bo w dniu naszego przyjazdu były jeszcze kolejne trzy w różnych częściach miasta. Życie toczy się dalej w swój chaotyczny, bądź niezrozumiały dla nas sposób. Mimo to Maciej bardzo lubi to miasto.
W miejscu, na przedmieściach Stambułu, gdzie wysiedliśmy, dość szybko musieliśmy wpaść w tutejszy rytm. Znaleźć kantor, kupić kartę sim do telefonu, i choć nie znaleźliśmy tutaj mapy, ludzie okazali się bardzo pomocni. Jeden pan nawet widząc nas na ulicy wybiegł z samochodu na chwilę, by pomoc. A sprzedawca ze sklepu z telefonami odprowadził nas na dolmusz (jeden z tutejszych środków transportu, taki busik po prostu). W Polsce nigdy nie spotkaliśmy się z taka
bezinteresownością i chęcią niesienia pomocy.
Godzinę później jesteśmy już u Pinar i Samiego. Pinar jest nasza koleżanka, która poznaliśmy 3 lata temu w Turcji, w Edirne, podczas wizyty u naszego hosta Zekeriya.
To cudowne, pełne radości spotkanie po tylu latach. W sumie czujemy się tak jakby ten czas nie istniał... Tylko 2-letnia córeczka Pinar jest dowodem na to, ze on rzeczywiście upłynął.
Wieczorem poznajemy Samiego, męża Pinar. Jedziemy do dzielnicy nocnego życia Taksim. Dodamy, że choć jest już noc, jedziemy tez razem z ich córeczka Baszak.
Bardzo podoba nam się sposób takiego wychowywania dzieci, zabierania ich ze sobą w różne miejsca, tj. kluby, koncerty, galerie, restauracje. Dziecko tak dużo się uczy obserwując życie wokół, różnych ludzi i sytuacje, a jednocześnie czując się bardzo bezpiecznie przy odpowiedzialnych rodzicach.
Spacerujemy zatłoczonymi ulicami, by po pewnym czasie przysiąść na godzinkę w sympatycznej klubokawiarni 'Tarasie Artystów', przy kojących dźwiękach jazzu, cieszymy się swoja obecnością, i podziwiamy nocna panoramę Stambułu.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 10.5% świata (21 państw)
Zasoby: 262 wpisy262 20 komentarzy20 676 zdjęć676 0 plików multimedialnych0