Budzimy się rano, a wokół witają nas gęsi. Jedna z nich bardzo polubiła Macieja i cały czas za nim chodziła :) Maciej tez bardzo ja polubił.
Na drodze stajemy dopiero po 10.00, nie musimy czekać długo na samochód. Razem z dwoma mężczyznami docieramy do Giurgiu. Z miejsca, na końcu miasta, dokąd podwiózł nas kierowca, mamy jeszcze ok. 3 km do granicy.
Jest południe, słońce praży, a my drepczemy w stronę Bułgarii. Chwila odpoczynku w krzakach konopi. Droga się dłuży i nie jest zbyt malownicza.
Ostatecznie dochodzimy tylko do przejścia rumuńskiego, nikt nas nie legitymuje, idziemy dalej, w stronę długiego mostu. Dopiero spory kawałek za nim jest przejście bułgarskie. Na cale szczęście tuz przed wejściem na most zatrzymuje się nam długowłosy mężczyzna. Mustafa jedzie aż do Turcji! Jesteśmy bardzo szczęśliwi z tego powodu.