Jedziemy dziś dalej w stronę Luangprabang. Od miejscowości Kasi są dwie drogi na północ, my pojechaliśmy Nr 13N, czyli tą bardziej na wschód. Widoki po drodze piękne, majestatyczne góry, szalone serpentyny, wioski z domami na palach, które jakimś cudem trzymają się urwiska. W mijanych wioskach widzimy proste życie ludzi, ubogich, ale sprawiających wrażenie szczęśliwych. Wymieniamy uśmiechy, pozdrowienia, czasem zatrzymujemy się, witamy, robimy zdjęcia. Najwięcej zdjęć z samego rana, wtedy co chwila mam ochotę zatrzymać się, bo światło poranka magicznie oświetla ten unikalny świat prostego życia i radosnych ludzi. Choć coraz częściej widzimy biednie ubrane, nieraz zasmarkane, bose, zakurzone dzieci, to wszystko ma jakiś nieodparty urok. Urok prostego życia.
Po drodze mijamy rowerzystów - podróżników. Szacun i podziw - na rowerach przez taką drogę!
Spotykamy też Anglika na motorze kupionym w Wietnamie, który podróżuje samotnie. Wymieniamy się doświadczeniami z drogi. Mali chłopcy chcą nam sprzedać nieżywego szczura...
Przed zmrokiem docieramy nad rzekę Nam Khan, ok. 30 km przed Luang Prabang. Rozbijamy namiot w szałasie.