"Jakiś czas temu byłem w Kambodży (w Siem Reap). Prostytucja i wykorzystywanie dzieci jest tam czymś powszednim. Sprzedaje się 6-letnie dziewczynki do domów publicznych. Oczywiście jest to nielegalne, acz wszyscy kambodżanie o tym wiedzą. Zastanawiałem się jak trzeba być zaburzonym, aby dopuścić się sprzedaży własnej córki. Jak trzeba być zaburzonym, aby skorzystać z usług wykorzystywaczy dzieci...
Jestem teraz w Bangkoku. Zamawiam jedzenie i słyszę polskie słowa. Odwracam się i widzę dwóch polaków. Witam się grzecznie z facetami w wieku 38 i 46 lat. Dosiadają się i rozmawiamy, a właściwie to oni mówią. Jeden z nich przechwala się trochę, ale miło go się słucha. Pokazuje Joli zdjęcia swoich dzieci, mówi że jest tu już siódmy raz i że jadą teraz do Pattaya. I tu zaczyna się opowieść o seksturystyce. Pyta czy byliśmy na „ping-pong show”, my na to, że nie i nie chcemy, a on na to, że warto. I opowiada ze szczegółami o swoich doświadczeniach z prostytucją. Widać, że podoba mu się to i z przyjemnością powraca tutaj w tym celu. A co robi jego rodzina w tym czasie? I co dzieje się poza klubami z dziewczynami, które są zmuszane do nieludzkich zachowań w klubach?
Jestem mężczyzną i wiem, że okiełznać umysł i zmysły to wyzwanie. Pracuję każdego dnia nad tym, aby żyć w świadomości, w spokoju, nie krzywdząc siebie i innych. Czy wstydzę się za zachowania facetów wykorzystujących innych? Nie, ale mam do nich wielkie współczucie i wiarę, że kiedyś zrozumieją..."
Maciej