Dziś pora na wypoczynek!
Idziemy kilka km przez miasto, zaczepiani od czasu do czasu przez miejscowych pytaniami 'dokąd idziemy'. Kierujemy swoje kroki prosto do San Francisco! Czyli do guesthouse'u o którym przeczytałam u jednego z blogerów. Miało być 10 000 kyat i było, z tym że od osoby, a nie za pokój. Ale okazało się, że jest też tańsza opcja, za 7 000 MKK od osoby, z toaletą i prysznicem na zewnątrz. Wydajemy więc 14 000 MKK (45 PLN). I zostajemy w małym, ciemnym pokoju, z wentylatorem. Leżymy, chłodzimy się, piszemy, zrzucamy zdjęcia, robimy pranie. Co jakiś czas w mieście jest odłączany prąd na kilka-kilkanaście minut. Głód tylko zmusza nas do wyjścia do sklepu. Później znowu leżymy...:)