Cały dzień spędziliśmy w Pamukkale. Jakby ktoś nie wiedział to takie słynne białe miejsce w Turcji. Białe dlatego, bo w wodzie wypływającej z gorącego źródła w górach zawarte są ogromne ilości węglanu wapnia. Odkłada się on warstwami tworząc na skałach białą powłokę (wygląda to jak śnieg). W utworzonych tarasach jest woda (już nie we wszystkich jak to było kiedyś). Całość wygląda jak ściana różnej wielkości tortów, po których spływa lukier. Powylegiwaliśmy się w ciepłej wodzie w tarasach i opaliliśmy się... trochę za mocno... Zapomnieliśmy balsamu z filtrem. Jeśli tu kiedyś będziecie nie popełnijcie tego błędu co my :-))
Nad Pamukkale są ruiny starożytnego miasta rzymskiego - Hierapolis. Powstało ono w II w p.n.e. Trochę po nim pochodziliśmy. Ponieważ nie jedliśmy cały dzień i na dodatek długo przebywaliśmy na słońcu - dopadła nas głupawka. I poszliśmy jeszcze do muzeum.... Było tam mnóstwo rzeźb bóstw i bogiń. I - jak to w takich miejscach - poważni ludzie... A my – sami zobaczcie to na zdjęciach :-)
Wracając wieczorem do domu wyglądaliśmy dosyć wyjątkowo w tłumie czystych, naoliwionych turystów. Zakurzeni, spaleni (dokładnie - bordowi), z głupimi uśmiechami na twarzach.