...i dalej przez Holandię.
Przez te ostatnie kraje po raz pierwszy, ale stwierdzamy, że nic ciekawego. Wszędzie płasko, robimy tylko zdjęcia pięknym koniom, kucykom, krowom, owcom i wiatrakom :)
Z panem Józefem dojedżamy przed granicę z Niemcami. Bierzemy prysznic. Następnie znajdujemy kolejnego kierowcę, który zgadza się nas zabrać następnego dnia do Polski. Umawiamy się z nim na 7.00 rano. Tymczasem idziemy rozbić namiot do pobliskiego mini-lasku. Trochę ciężko było nam usnąć, gdzieś za laskiem trwała impreza i skoczna holenderska muzyka rozbrzmiewała tak głośno, że aż mieliśmy ochotę pójść tam potańczyć. Jednak świadomość rannego wstania powstrzymała nas przed tym. Ja ze stoperami w uszach, Maciej bez w końcu usypiamy.