Raniutko znaleźliśmy rzeczkę, umyliśmy się, ugotowaliśmy spaghetti (nasze podstawowe danie :)) i ruszyliśmy.
Z Gap'u dojechaliśmy za Bollene i tam już wjechaliśmy na autostradę w kierunku Montpellier. Cóż, na autostradach nie jest już tak przyjemnie. Plusem jest oczywiście prędkość i najczęściej zabieranie się na dłuższe dystanse, ale mało co widać. W pierwszej ciężarówce oboje od razu usnęliśmy. Dojechaliśmy przed Narbonne. Tam, na parkingu trochę się odświeżyliśmy, trochę zjedliśmy, porobiliśmy trochę zdjęć ludziom i poszliśmy popytać się kierowców. Porozmawialiśmy trochę dłużej z jednym Polakiem i jednym Czechem. W końcu z napisem "Toulouse" stanęliśmy na wylotówce. Po krótkiej chwili już byliśmy w kolejnej ciężarówce i już jechaliśmy do Toulouse :)
Około 21.00 na Placu Capitol w centrum miasta spotkaliśmy się z Thomasem, naszym znajomym z Hospitality Club. Thomas i Philippe byli u nas, w Warszawie w listopadzie ub.r.