przez góry i Prowansję

Jadąc z Mondovi do Francji wybraliśmy mniej uczęszczaną drogę przez Alpy. Ale za to jaką piękną! Wijącymi się serpentynami dróg na wysokościach 2000-2500 m n.p.m. wjechaliśmy do Francji.
Dość szybko dało się odczuć, że jesteśmy w innym kraju - przede wszystkim po innej zabudowie. W Prowansji nie ma już tak kolorowych domów, jakie są we Włoszech, i które bardzo nam się podobają, te ciepłe kolory, żółte, pomarańczowe, bordowe, okiennice najczęściej zielone. Zaś w Prowansji okiennice bladoniebieskie. W Prowansji domy najczęściej z kamienia, nie z cegły.

Jeśli chodzi o samą jazdę przez Francję, to bez problemów zatrzymywali nam się różni ludzie, właściwie wszyscy bardzo sympatyczni. Gdy jechaliśmy tymi mniejszymi drogami często zabieraliśmy się na niewielkie dystanse, czasem po ok. 5 km, ale za to nie czekaliśmy długo - po kilka do kilkunastu minut. Jeszcze po stronie włoskiej szło nam wolniej, np. odległość ok. 40 km przejechaliśmy w ok. 4-5 godz. (!), a na dodatek, co najmniej 10 km z tego zrobiliśmy pieszo. Głównie dlatego, że dojeżdżaliśmy od jednej miejscowości do następnej oddalonej o kilka zaledwie kilometrów i każdą z tych miejscowości musieliśmy przejść pieszo. A później, idąc krętymi drogami w wyższych górach po prostu trudno było znaleźć dobre miejsce do stanięcia.
Często wędrowaliśmy w godzinach południowych i słonko grzało niemiłosiernie więc też woleliśmy iść przed siebie i po drodze zatrzymywać jadące auta niż stać i prażyć się w słońcu.
Jednak już po stronie francuskiej jechało nam się rewelacyjnie.

Noc spędziliśmy w miasteczku Gap. Dojechaliśmy tam już w nocy z miłymi Francuzami, którzy zabrali nas jeszcze po stronie włoskiej. Szukaliśmy chwilę miejsca na nocleg. Aż w końcu zdecydowaliśmy sie przespać te kilka godzin niedaleko jakiegoś kościoła i jakiejś budowy. Koło ławeczki i muru oddzielającego plac od drogi rozłożyliśmy tylko śpiworki i usnęliśmy.

Zdjęcia (7)

Komentarze (0)