Ponieważ wczoraj wieczorem Dan dał propozycje pojechania nad jezioro w góry, tak tez robimy.
Wstajemy rano, szykujemy się i wyjeżdżamy - my, Mihai, jego tata i Dan. Droga jest kreta, zakorkowana (mnóstwo weekendowych turystów, którzy obrali dziś ten sam kierunek, co my), długą (w czasie, nie w kilometrach). W górach jest strasznie tłoczno. Owszem, jest ładnie, jeziorko polodowcowe (nazwy teraz nie pamiętam, a mapy nie chce mi się szukać) tez niczego sobie. Jednak ogrom turystów, porozkładane koce, słowem jeden wielki piknik, psuje efekt. Jak dla mnie to Morskie Oko jest ładniejsze. W każdym razie podziwiamy trochę, kręcimy się tu i ówdzie, robimy zdjęcia, potem obiad
w restauracji tutejszej i ruszamy w drogę powrotna. Dodam, ze można tu dojechać samochodem, na wysokość 2100 m n.p.m., gdzie położone jest to jezioro.
My wprawdzie ostatnia część drogi pod gore postanowiliśmy pokonać pieszo, zostawiając Mihaia - kierowcę - w samochodzie. No i ta część wycieczki była chyba najfajniejsza.
Wieczór znów spędzony w piwnicy/klubie. A w nocy spacer uliczkami Sibiu sam na sam z Maciejem.
Jutro zamierzamy wyjechać.