Powrót do stolicy

Pobudka o 6 rano. Zwijamy się szybko, bo mamy ponad 3 godziny drogi do Vientiane, gdzie przed 11:00 musimy zwrócić motor. Nie korzystamy tym razem z zaproszenia na kawę. Żegnamy się z mnichami i ruszamy w drogę.

Maciej jedzie szybciej niż poprzednio. Dodam, że średnia prędkość pojazdów silnikowych to 50 km/h, bo na laotańskich drogach, gdzie co jakiś czas brakuje asfaltu, są różne prace drogowe, nierzadko dziury na drodze, pojawiające się znienacka, często na zakrętach, trudno jest rozwinąć prędkość. Tym razem jednak Maciej gazuje 80 km/h kiedy tylko to możliwe.

Krótka przerwa śniadaniowa przy jednej ze świątyń. Chwilę po 10:00 jesteśmy znów w centrum stolicy. Przejechaliśmy 1000 km :) Z lekkim żalem oddajemy motor. Chętnie pojechalibyśmy nim dalej, niestety nie ma możliwości zwrotu w którejś z miejscowości na południu. A wracać do Vientiane już nie zamierzamy.

Będziemy musieli wymyślić coś innego. Póki co wypożyczamy rowerki od znajomego już pana. Jedziemy do tego samego guesthouse'u co poprzednio. Ciepły prysznic, pranie i sen!!!

Popołudniu jedziemy w końcu porządnie się najeść do znanego już vege baru z przyjaznymi kieszeni cenami (15 000 Kip na danie). Potem oczekiwana już długo pyszna laotańska kawa:)

Zahaczamy o pocztę, dworzec autobusowy, i na koniec targ nocny nad Mekongiem.

Powrót do hotelu.

Dochodzi 5:00 rano, zarwałam noc na pisanie bloga i edycję zdjęć... Bo kiedy znów będę miała na to czas nie wiem. A z każdym dniem tyle się dzieje, że potem już nie pamiętamy gdzie spaliśmy, co się działo. Na szczęście są zdjęcia, dzięki którym możemy odtworzyć minione dni:)

Komentarze (0)