Wczesnym popołudniem lądujemy w Bangkoku. Maciej słusznie zauważa, że za drugim razem to już nie to samo, co za pierwszym, gdy wszystko jest nowe, egzotyczne. Teraz to już prawie jak w domu:) Znanymi drogami docieramy na ulicę Rambuttri. Najpierw kolejką z lotniska, a później autobusem, z lokalnymi, żadnymi tam taksówkami, cena 4x niższa, a satysfakcja większa:) Meldujemy się w znanym już nam GuestHouse'ie (ceny przez rok troczę podskoczyły, teraz za dwójkę z wentylatorem i zimną wodą płacimy 400 Bhat). Wypijamy oczekiwanego mango shake'a. No i w końcu ODPOCZYNEK!!