Nie musimy dzis nigdzie daleko wychodzic na wylotowke, bo nasz domek stoi niedaleko glownej drogi, na skraju miasta.
Dodam jeszcze, ze poczatkowo sadzilam, ze ten dom ma ze 100 lat, no przynajmniej 50, ale Maciej zobaczyl plan tego domu i okazalo sie, ze ma zaledwie 15 lat! a jest juz ruina w 1/5 czesci...
Kilkoma stopami dojezdzmay dzis wieczorem do Safranbolu. Sadzilam, ze bedziemy wczesniej, ale nasz najdluzszy stop - ciezarowka i kierowca z Iranu - wlokl sie bardzo… Choc mimo to jechalo sie milo i jedlismy iranski lawasz (taki chlebek, jak nasze podplomyki).
W Safranolu wychodzi po nas Ayse i Fatma, znajome Efe. Studiuje tutaj turystyke, maja po 22 i 23 lata. Gdy dowiadują sie ile my mamy lat sa bardzo zaskoczone. Zreszta nie one pierwsze.
Dziewczyny wynajmuja mieszkanko jeszcze z dwiema kolezankami. W sumie wprowadzily sie tutaj zaledwie 3 dni temu i warunki w tym 4-pokojowym mieszkaniu sa jeszcze dzis dosc spartanskie.
Zjadamy wspolnie kolacje. Potem idziemy do kawiarni na sok i herbate. Kawiarnia miesci sie w jednym z zabytkowych osmanskich domow, zbudowanych z kamienia. Jest bardzo symapatycznie.