Dziś rano zaskakuje mnie wiadomość, ze jest sobota. Byłam przekonana, ze już niedziela :) W sumie do niczego nam niepotrzebne liczenie dni, poza tymi relacjami.
Ale to milo 'zyskać' jeden dzien.
Pinar przygotowuje nam kolejne piękne śniadanie, aż zdjęcie musze zrobić. Poznajemy różne, nowe dla nas smaki. Dziś przypada nam do gustu szczególnie melasa z winogron zmieszana z tahini (pasta sezamowa). Wczoraj po raz pierwszy jedliśmy bamie (okrę).
Maciej bawi się z Baszak, ja sprawdzam maile i informacje o sytuacji w Gruzji. Nie jest dobrze. Szykuje się stan wojenny...
Dopiero po południu wychodzimy na miasto. Dziś jedziemy autobusem (wczoraj metrem). I tu zabawna sytuacja. Pinar wytłumaczyła mi jak mamy dojść na przystanek.
Doszliśmy, wszystko się zgadza, tylko nie ma przystanku :) Maciej pyta jakiegoś chłopaka i okazuje się ze 'przystanek' jest tu. Tzn. nie ma go w rzeczywistości, jest to umowny przystanek. Środek ulicy, skrzyżowanie, mnóstwo aut. A my i ten chłopak stoimy i czekamy na autobus :)
Mieliśmy pomysł, aby popłynąć dziś statkiem po Bosforze. Do odpłynięcia mamy ponad 1,5 godz., bo nie korzystamy z oferty prywatnych przewoźników za 20 Lirów (ok. 38 zł), tylko płyniemy normalnym statkiem gdzie jeden żeton kosztuje 1,40 Lira.
Czas pozostały nam do odpłynięcia spędzamy chodząc po bazarze tzw. Egipskim Targu koło Yeni Camii i robiąc zdjęcia.
17.50 odbijamy od brzegu. Bardzo przyjemna to wycieczka. Wiatr we włosach, szum wody i te sprawy. Mieliśmy wysiąść wcześniej, ale zagadujemy się jakoś i wysiadamy na brzegu nieciekawej dzielnicy Bebek, pełnej bogaczy (czyt. tych, którzy obnoszą się swoim bogactwem). Postanawiamy wiec wracać. Ale nie ma już dziś statku... Pozostaje nam autobus. Wracamy w końcu do Taksim przez 1,5 godziny, stojąc w korkach... Jest ok. 21.00, gdy wysiadamy...
Myślimy już, ze ten dzień jest raczej stracony, ze nic szczególnego nas nie spotka.
Ale ponieważ życie jest pełne niespodzianek :) tak jest i tym razem. Pinar i Sami (razem z Baszak) przyjeżdżają po nas i zabierają w piękne miejsce. Na wzgórze dzielnicy Eyup, skąd rozpościera się wspaniała panorama na miasto i Zatokę Zloty Róg. Mieści się tu dom - obecnie muzeum i kawiarnia - pisarzem Pierre Loti, bardzo cenionego przez Turków. Jest tu bardzo nastrojowa, artystyczna atmosfera. Wokół są jeszcze inne restauracje, stoliki, nawet plac zabaw dla dzieci, wszędzie pełno uśmiechniętych ludzi. Ciekawostka jest to, ze tutaj nigdzie nie podaje się alkoholu. Mamy tez szczęście zawitać na weselu, wejść, porobić zdjęcia i posłuchać świetnej gry na bębnie jednego muzyka (to ta muzyka właśnie mnie tutaj przyciągnęła).
Jesteśmy szczęśliwi, ze tu przyjechaliśmy. Ten wspaniały wieczór był rekompensata takiego sobie dnia :)